wtorek, 19 maja 2020

Ulica Spokój,
Warszawskie przedmieście,
Tutaj zaczyna się cisza,
Wiatru, i słońca zza chmur.
Krok obok fabryka czasu,
Ucieka podmiejskimi autobusami.
Skrzyżowanie wyjęte z kontekstu,
Braku myśli zawieszonej w powietrzu,
Gdzie nic się nie dzieje.
Cudza codzienność,
Jednorodzinnych domów,
Pachnąca jak wyjazd,
W dawne miejsca twojej pamięci.
Obok las,
Zarośnięty murek z kamieni,
Zatopiony w zieleni.
Żwirowana droga,
Ślepy zakręt i krakowski Zwierzyniec,
Zakończony kamiennym domem,
Na samym skraju drzew.
Smak wędrówki w dół wzgórza,
Tamten czas pachnie,
Jak chwila,
Gdy gubisz się w przyjemnym oddechu.
Powiew wiatru niesie obietnicę,
Piaszczystej plaży,
I błękitnego brzegu,
Po drugiej stronie leśnej ścieżki,
Gdybyś tylko w nią skręcił.
Prawie słychać odgłosy straganów,
Małego nadmorskiego deptaku.
Odgłos i zapach,
Jak wakacyjny spacer,
Bez zegara,
W wolną środę.
Oliwka  bawi się szyszkami,
Śmieje się, i ja też.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz